Rebel Yell to marka z tradycjami sięgającymi czasów zaraz po prohibicji kiedy to pojawiła się w ofercie legendarnej destylarni Stitzel-Weller Distillery. Po różnych perturbacjach finalnie w latach 90 David Sherman odkupił prawa do marki od koncernu Diageo i tak weszła ona w skład portfela firmy Luxco gdzie funkcjonuje po dziś dzień wspólnie z Yellowstone i Ezra Brooks budując ofertę bourbona.
Rebel Yell to jeden z nielicznych bourbonów “pszenicznych” czyli takich w których mash billu obok kukurydzy i słodowanego jęczmienia nie znajdziemy żyta a właśnie pszenicę. Efektem tego zabiegu jest łagodniejszy smak i inna, coraz bardziej doceniana, paleta aromatyczna. Marka nie posiada własnej destylarni ale powszechnie wiadomo, że destylaty pochodzą z gorzelni Heaven Hill. Nie jest to też dużą zagadką gdyż pszeniczne bourbony oferuje na większą skalę jedynie Buffalo Trace (van Winkle oraz Weller), Maker’s Mark (wszystkie wydania) oraz właśnie Heaven Hill (Larceny, Old Fitzgerald oraz niektóre wydania Parker’s Heritage). Jako, że mash bill Heaven Hilla jest powszechnie znany wiemy, że do stworzenia tego destylatu użyto 68% kukurydzy, 20% pszenicy (to całkiem sporo!) i 12% słodowanego jęczmienia. Tak zwany “entry proof” wynosi 125proof (62,5%ABV) a destylat leżakuje w beczkach o 3 stopniu wypalenia. Tyle z suchych danych, sprawdźmy jak to smakuje.

Pomimo, że w tytule jest “Small Batch Reserve” to pozwolę sobie na rozbiegówkę w postacie standardowego “Rebel Yell Kentucky Straight Bourbon Whiskey” (moc 40%ABV). Kolor raczej jasny (pamiętajmy, że bourbon nie może być niczym kolorowany) co wskazuje raczej na młody wiek czyli znając życie będzie to “niezbędne minimum” a więc 4 lata. Zapach dość intensywny i zadziorny jak na pszeniczniaka i to z taką zawartością tego zboża. Mamy miód, zielone zboża, wanilia, cukierki toffie i dębina. W smaku jest już bardziej typowo dla wheated bourbona, wanilia, przyjemna dębina, słodkie przyprawy, karmel, bardzo gładko i przyjemnie. Finish niestety krótki i niezbyt bogaty.

No to teraz przechodzimy do Small Batch Reserve. Ta wersja debiutowała w ofercie w 2009 roku i podobno bazuje na oryginalnej recepturze rodziny Wellerów (przypominam, że marka Weller w tej chwili jest w ofercie destylarni Buffalo Trace). Moc tej edycji to zagadkowe 90,6proof czyli 45,3% ABV.
Kolor samego trunku jest już zdecydowanie ciemniejszy co sugeruje dłuższy czas leżakowania, niestety nie udało mi się dotrzeć do źródeł które by zdradzały dokładny wiek.
Zapach jest dużo bardziej złożony i głęboki, do głosu dochodzi dębina i mocne aromaty waniliowe, ciemny miód i brązowy cukier. Bardzo fajnie i przyjemnie.
W smaku jest fajnie, łagodnie ale za razem bogato. Są tu poza tradycyjną wanilią i toffie, jeszcze suszone owoce, wiśnia, cytrusy i fajne nuty dębowe. Dzieje się sporo i trudno to porównać do wersji “podstawowej”.
Finish nie jest intensywny ale za to ciągnie się już jakiś czas a to co ze sobą niesie pozwala już wyselekcjonować aromaty czerwonych owoców, rozgrzewających przypraw, mokrego dębu i brązowego cukru.

Na koniec jeszcze dodam, że z niecierpliwością czekam na moment w którym wpadnie w moje ręce butelka (lub choćby sampel) niedawno wydanej wersji 10YO Single Barrel która zbiera bardzo dobre recenzje u kolegów za oceanem. Podczas tegorocznego Whisky Live Sopot udało mi się dowiedzieć, że edycja ta powinna trafić na europejski rynek jesienią tego roku więc trzeba być czujnym.

5.5
/ 10