Po całkiem udanym Dark Cove i trochę mniej udanym Perpetuum, przyszła kolej na Ardbega Kelpie. Genialny marketing do którego przyzwyczaił nas Ardbeg w tym roku również daje radę. Tegoroczna edycja wypuszczana co roku na Ardbeg Day, zachwyca zapachem, który niesie ze sobą wszystkie klasyczne „ardbegowe” nuty: podkłady kolejowe, wodorosty, cytrynowa skórka i tony dymu torfowego. Niestety po pierwszym łyczku zachwyt znika i pojawia się pytanie: czy te wszystkie ruskie beczki z nad Morza Czarnego są tak słabe, czy tylko partia wybrana na rozlew Committee Reserve?

Whisky bardzo blada w smaku – w konfrontacji ze zwykłą 10-tką butelkowaną w 2016 roku wydaje się płaska i mało ciekawa, gdzieś w tle przez torf i dym przebijają się przyprawy; pieprz, imbir, trawa cytrynowa i tyle. Finish również nie zrobił wrażenia, średnio-przyjemny, średnio-długi, wręcz suchy. Ogólnie rzecz biorąc to podstawowy core range Ardbega jest na tyle dobry, że ciężko jest go przebić, aczkolwiek od specjalnego wypustu za specjalną cenę oczekuje się trochę więcej.

 

 

Dam mu 2.5, bo to Ardbeg.

2.5
/ 10