W dniu wczorajszym w Warszawie miała miejsce prezentacja dwóch nowości spod marki Ballantines – ich pierwszych single maltów pod marką – piętnastoletnich Miltonduff i Glenburgie. Spotkanie odbyło się w siedzibie Pernord Ricard, która mieści się w samym centrum stolicy i zaopatrzona jest w niesamowicie przyjemną strefę – wielki bar 🙂

Na miejscu już czekała na uczestników przygotowana sala i barmani z drinkami na bazie standardowych produktów ballantines’a – dobre zwieńczenie poniedziałku 🙂

Jak już wszyscy się zebrali i zajęli miejsca, pojawił się globalny ambasador marek whisky należących do Pernord Ricard – Ken Lindsey. Miałem już okazję uczestniczyć w jednej prezentacji prowadzonej przez wyżej wymienionego i całkiem miło ją wspominam :). Ken to niezły śmieszek i przyjemnie się go słucha.

Na spotkaniu padło trochę danych rynkowych – co ciekawe, Polska jest trzecim największym konsumentem Ballantines’a w Europie. Na pierwszym miejscu jest Francja, a potem Hiszpania. Troszkę się zdziwiłem, że w dobie popularyzacji rynku single malt, nadal wszyscy uparcie trzymają się klasycznych blendów.

Do gwiazd wieczoru (w postaci trunków :)) dołączył Ballantines 12YO oraz 17YO, ale przy tych butelkach nie zabawiliśmy za długo, więc przechodząc już do meritum – do kieliszków wjechały dwie nowości. Świadomy marketingowego charakteru spotkania, nie wiwatowałem na wszystkie mocne przymiotniki opisujące te dwie pozycje. Oby dwie whisky dojrzewały w beczkach po burbonie (1st fill) oraz są edycjami “limitowanymi”, na razie nie wiadomo ile butelek zostało w ramach jednej serii wyprodukowane. Są to też pierwsze single-malty od początku historii Ballantines’a, oczywiście pomijając niezależnych producentów, którzy skupowali beczki od tych destylarni.

 

 

Miltonduff 15yo – nazwany fundamentem klasycznego Ballantinesa – w nosie agrestowo, masłowo pieprzny, a w smaku dosyć delikatny i nijaki.

 

 

 

 

Glenburgie 15yo – zwany sercem podstawowego blenda – w nosie różano-cytrusowy, tanie żelki, tytoń i pieprz. Smak – pieprzno-czekoladowy.

 

 

Do serii również wchodzi jeszcze 15 letni Glentauchers, który jest na razie dostępny tylko w sklepach duty-free na lotniskach. Niestety nie było okazji go zdegustować na spotkaniu :(.

Ogólnie bez fajerwerków, jakbym miał pozycjonować te dwie butelki to trafiłyby do tego samego koszyka doznaniowego co Glenlivet 12/15, Glenfiddich 12/18 czy nowe benriach 10. Natomiast posiadają duży atut w postaci ceny – podczas premiery wynosi ona ok. 150 zł, więc jak spadnie to będą bardzo konkurencyjne wśród rynkowych rywali.

Jeśli chodzi o ocenę całego spotkania, to wyszedłem z niego bardzo zadowolony. Pozytywna atmosfera, organizator zadbał o wszelakie potrzeby uczestników, a ambasador o dobre poczucie humoru. Jednak jedną rzecz zapamiętam na długi czas… podczas rozmowy o filmie “Whisky dla Aniołów”, padło stwierdzenie, że film byłby super, gdyby nie pewien bufon, który… “is a Dick” :).