W życiu każdego ambitnego “bourbono-pijcy” przychodzi taki moment kiedy na bok trzeba odłożyć zdrowy rozsądek i należy się zmierzyć z wielką legendą kukurydziano-żytnio-pszenicznej whiskey ze znaczącym nazwiskiem “Van Winkle” na etykiecie. Aby lekko przybliżyć fanom maltów hype Van Winkle można go porównać do Port Ellen i Brory razem wziętych. Oczywiście w USA wszystko ma lekko inny wymiar i w bourbonowym świecie bardziej się liczy marka niż destylarnia więc obecne butelki pochodzące z Old Rip Van Winkle Distillery to tak na prawdę bardzo limitowane edycje z Buffalo Trace Distillery ale produkowane wedle ściśle określonych receptur.

Legendę nazwiska zapoczątkował Julian “Pappy” Van Winkle który w charakterze handlowca rozpoczął pracę w destylarni W.L. Weller & Sons a po jakimś czasie został prezesem równie legendarnej jak on sam Stitzel-Weller Distillery. Jest jeden cytat który dobrze określa powód sławy Juliana, jest to także misja marki: “We make fine bourbon, at a profit if we can, at a loss if we must, but always fine bourbon.”. Bez kompromisów i z ideą dobrego bourbona na pierwszym miejscu, historia pokazała, że nie zawsze było to dobre podejście bo marka miała swoje wzloty i upadki ale jeżeli spojrzymy na to gdzie jest w tej chwili to chyba jednak była to dobra strategia. Nie ma co bardziej się zagłębiać w historię – zainteresowanych odsyłam do książki Jarosława Urbana “Bourbon i inne whiskey Ameryki”.

W kolekcji marki Van Winkle znajduje się jeden, 13-letni, Straight Rye oraz 5 bourbonów w wieku 10, 12, 15, 20 i 23 lat. Dokładny mash bill nie jest znany, przynajmniej ja się go nie doszukałem, ale na pewno zawiera od 16 do 18% pszenicy a proporcje kukurydzy i żyta są zagadką. Corocznie Buffalo Trace wydaje BARDZO limitowane ilości tych trunków i rozchodzą się one w mgnieniu oka, ludzie zapisują się na nie z wielomiesięcznym wyprzedzeniem, biorą udział w loteriach itd. Na rynku wtórnym butle osiągają irracjonalne (szczególnie jak na bourbon) ceny i na domiar złego coraz częściej pojawiają się podróbki. Doszło nawet do tego, że fani marki po wypiciu butelki obligatoryjnie ją tłuką aby nikt nie mógł jej ponownie napełnić i sprzedać jako oryginału.

    tylna etykieta butelki

Mi udało się spróbować wersji Pappy Van Winkle’s Family Reserve 20 years old w mocy 90.4 proof (45.2% ABV). Cena wyjściowa takiej butelki to 169,99$ a Whisky Base podaje aktualnie orientacyjną wartość 1308,00$. Ten 20-letni bourbon oczywiście zdobywał wiele medali i notek typu 98/100 czy 99/100 które można znaleźć na stronach internetowych ale jaki będzie na prawdę? Przyznam szczerze, że trochę się obawiam bo pomimo przeświadczenia, że marka Van Winkle jest bardzo “przeHYPEowana” to znam swoją skłonność do pszenicznych bourbonów i boję się, że może mi przypaść do gustu co przy jego cenach nie jest zbyt korzystne dla regularnej konsumpcji.

szkoda, że obrazki nie przekazują aromatu

No to jedziemy… kolorek oczywiście bardzo, bardzo ciemny. Po 20 latach w wypalonej beczce (#4 stopień wypalenia) nie mogło być inaczej.
W zapachu mamy typową dla gatunku wanilię (jakby namoczone laski), bardzo fajna dębina, sporo słodkości (ale nie typowego toffi czy karmelu) lekkie cytrusy, lukrecja i coś bardzo ciekawego… klej modelarski (osobiście bardzo lubię takie zapachy).
Smak w pierwszym momencie zaskakuje świeżością. Jakby napić się źródlanej wody, z takim uczuciem przyjemnego chłodu. Dalej mamy słodycz, nuty drewna i żytniego destylatu. Smak jest wyjątkowo dobrze zbalansowany i wyważony.
Finish wyjątkowo długi, dominuje drewno (ale przyjemne) słodycz i nuty lekko wytrawne.

Na pewno jest to świetny bourbon, można by rzec, że wzorcowy ale nieszczególnie, moim zdaniem, wyjątkowy… brakuje mu chyba czegoś co by nie chciało dać o sobie zapomnieć – chyba, że ten klej modelarski bo to w bourbonach raczej rzadkość. Na pewno za tą kasę to sroga przesada ale jeżeli uda Wam się kiedyś napić Van Winkla w “dobrej cenie” (tak jak mi) to stanowczo polecam!