Odwiedzając Wrocław warto zajrzeć w kilka miejsc i czego by nie mówić o Domu Whisky i jakiego nie mieć o nim zdania to jednak mimo wszystko trzeba tam wpaść i przynajmniej przeszukać gęsto zastawione regały w poszukiwaniu czegoś co akurat może będzie we w miarę rozsądnej cenie (a bez wątpienia jest to możliwe).

Dom Whisky we Wrocku jest właściwie częścią Coctail Baru Max, po przejściu progu w którym przywita nas tradycyjny (dla Wrocławia) krasnal z Glencairnem w dłoni, wchodzimy na sporych rozmiarów salę ze stolikami i okrągłą ladą barową na samym środku – to właśnie Max. okrągły bar i wieża butelek na środku robi wrażenie i nawet kiedy jest tam sporo ludzi nie jest przesadnie ciasno, w lato jest też ogródek na dziedzińcu kamienicy. Jeżeli jednak po wejściu skierujemy wzrok w lewą stronę zauważymy tam szklaną ścianę z drzwiami – to jest “strefa” Domy Whisky. Cały pomysł jest w sumie ciekawy… z wnętrza widać wszystko co dzieje się w coctail barze ale przestrzeń jest całkiem nieźle odizolowana dźwiękowo (i zapachowo). Na 2 ścianach tego pomieszczenia są wielopiętrowe regały na których znajdziemy setki butelek i trzeba przyznać, że wybór jest imponujący choć sztuką jest znalezienie pozycji które są tanie lub rozsądne cenowo (przyrównując do cen rynkowych tych butelek) no ale nie ma co narzekać… dostępność też ma swoją cenę a czy chcemy za to zapłacić czy nie to inna kwestia.

wnętrze “strefy” Domu Whisky

W dniu kiedy tam byłem ostatnio zdarzyła się ciekawa historia… poszedłem tam z towarzyszką która zamiast drama whisky wolała owocowy coctail i zamawiając go na barze zapytałem czy można z nim wejść do strefy Domy Whisky (w środku były chyba jeszcze tylko 4 osoby więc założyłem, że nie będziemy przeszkadzać siedząc w możliwie maksymalnej odległości). Dostałem odpowiedź odmowną co w sumie mnie ani nie zdziwiło ani nie oburzyło bo faktycznie zapach owocowego napitku może przeszkadzać w degustacji a więc usiedliśmy przy stoliku na sali głównej i poszedłem wybrać sobie coś z regałów aby wrócić zaraz “na zewnątrz”. Jak się zaraz okazało wróciłem tam z ogromną radością gdyż dwójka z gości DW poza kieliszkiem whisky raczyła się jeszcze cygarami i choć jestem tolerancyjny to nie wyobrażam sobie jak miałbym w tym (jednak niezbyt przestronnym) pomieszczeniu degustować cokolwiek innego poza cygarami sąsiadów (gratulacje dla kolejnych dwóch Panów którzy tam siedzieli przy kilku dramach). Wybrałem co chciałem i z przyjemnością wyszedłem napawać się moimi wyborami w oparach owocowego drinka towarzyszki 😉

Tamtego wieczoru wziąłem sobie dwa bourbony które choć nie są zbyt drogie to jednak też nie są bardzo popularne a jeszcze nie miałem z nimi okazji obcować. Pierwszy to Wild Turkey Kentucky Spirit (jak się później okazało mam w domu sampla – skleroza) który nie był zły ale jakoś szczególnie wybitny także nie był. Na drugi strzał poszedł Ezra Brooks 12YO Single Barrel o którym czytałem już sporo dobrego i faktycznie, sprawdziło się. Ezra B. to marka należąca do koncernu Luxco tak więc w środku znajduje się destylat z destylarni Heaven Hill ale faktem jest, że wybór beczki tutaj był bardzo trafiony! W sklepach można jeszcze znaleźć kilka takich butelek wiec osobiście polecam! Ceny obu dramów oscylowały chyba w granicach 20-30 zł więc nie ma co marudzić, było warto. Generalnie wracając do tematu wpisu… jesteś we Wrocławiu? Musisz wejść do Domu Whisky chociaż na jednego drama – coś znajdziesz na 100%.