Według pierwszej lepszej informacji z googla, przy każdym uścisku dłoni przekazujemy ponad 3000 różnych bakterii. Wychodzi więc, że w ciągu całego festiwalu organizowanego przez M&P udało nam się przekazać z kilkanaście miliardów. Whisky Hooligans – do usług! 😉 Tak jak chłopaki z “Z innej beczki” to opisali, na festiwalu można było spotkać więcej znajomych twarzy niż nieznajomych, a to dopiero pierwsza pozycja na naszym imprezowym kalendarzu.

Festiwal odbył się w dosyć powszechnym miejscu jak na Warszawę, czyli lotnisku Chopina. Hotel znajdował się dobre 30 metrów dalej niż poprzednie miejsce, wiec bez najmniejszego problemu udało się tam trafić. Iście wersalski klimat z lat ubiegłych został zastąpiony nowoczesnym, czarno-białym wystrojem i prawdopodobnie mniejszym areałem, ale na tyle wystarczającym, że przez cały dzień można się było czuć komfortowo.

Festiwal w tym roku dosyć mocno akcentował “Friends” znajdujące się w nazwie, bo około połowę stanowisk stanowiły alternatywne do whisky alkohole – zaczynając od gazowanej nalewki na stanowisku Pravda, kończąc na premierze wyrafinowanego rumu. Oprócz stanowisk produktów z dystrybucji organizatora, można było zwiedzić strefy dużych koncernów/dystrybucji – Diageo (za długo by wymieniać), LVMH (Glenmorangie + Ardbeg), MV (Bunna + Deanston), Stock (Auchentoshan) czy Brown Forman (Jack + GlenDronach + BenRiach + Glanglassaugh).

Ciekawą opcją, która towarzyszyła na festiwalu była “roadmapa” zamieszczona na grupie Whisky Newsletter przez Daniela z Whisky My Wife, gdzie każdy z uczestników i grupowiczów mógł zamieścić zdjęcie whisky, która jego zdaniem powinna zostać zdegustowana przez innych (Super opcja!). Dlatego podążając za radami udaliśmy się na degustację West Corka, butelkowanego z okazji salonu win i alkoholi mocnych, organizowanego w zeszłym roku. Dobrze zacząć dzień od rozruchowych 56% leżakowanych w beczkach po burbonie. Idący tym tropem sprawdziliśmy też nowego The Irishman finishowanego w beczkach (jedna z 6 single casków) po Rumie. Później wróciliśmy do podpowiedzi kolegów i trafiliśmy na premierę rumu Hampden z Jamajki. Nam zbytnio wersja bazowa nie podeszła, natomiast wariant Overproof już bardziej (60% abv). Kolejnym przystankiem było stanowisko GlenAllachie, gdzie udało się spróbować nowego batcha (#2) 10YO w CS, który okazał się bardzo rozsądnym daily dramem wcale nie ustępującym premierowemu rozlaniu. Niestety stanowisko było już tak oblegane, że nie chciało nam się stać w kolejce by degustować inne pozycje, a wg relacji Friendsów, ominęło nas całkiem sporo bo były nowe single caski- temat do nadrobienia w samplach lub na kolejnym festiwalu.

Wychodząc z jasnej, pstrokatej sali, udaliśmy się na korytarz gdzie było stanowisko LVMH z nową Glenmorangie Allta, o którym niedawno pisaliśmy oraz stanowisko Whisky and Cognac Club – baru należącego do organizatora. Tam można było poszaleć z samplami, bo znajdywały się dawne edycje Glendronacha po różnych rodzajach wina czy dojrzewających w świeżych dębowych beczkach, prawdopodobnie pełna selekcja Longrow-ów Red, również fikuśnie dojrzewających oraz inne perły z dawnej i obecnej oferty M&P. Obok tych wszystkich specjałów, na sąsiednim stole znajdowały się dzieła szatana. 30-kilku procentowe eksperymenty, których żaden kreatywny osobnik o skłonnościach potencjalnie sadystycznych by się nie powstydził. Jednym z nich był mariaż irlandzkiej whisky z wódką, doprawiony anyżem i grzechami ludzkości. Pozycja koniecznie warta spróbowania, bo jak nie prowadziliśmy życia zgodnie z przykazaniami, kodeksem Jedi czy innym zbiorem poprawnego postępowania, to po śmierci będą to pewnie podawać jako pokutę.

 

Po wspaniałej przygodzie w krainie piekła, przyszedł czas na degustację piwa oraz cydru. Radek i Aleksander z “Z innej beczki” przywieźli ze sobą zestaw własnych produktów, w które skład wchodził wytrawany cydr, cydr chmielony, RIS, RIS torfowy oraz jeszcze jeden RIS w wersji słodkiej. Znając podniebienia chłopaków, ich produkty byłyby co najmniej bardzo dobre, a po degustacji stwierdzam, że rzadko udaje mi się tak dobre, rzemieślnicze piwka kupić, chapeau bas Panowie, z miłą chęcią przyjmiemy kolejne pozycje do degustacji!

Po szybkiej przerwie w wykwintnej, amerykańskiej restauracji na “M”, wróciliśmy do whisky. Tym razem padło na stoisko Brown Forman (Jack Daniel’s, GlenDronach, BenRiach i Glenglassough). Tam Adam poczęstował nas nowością, 21 letnim BenRiachem Temporaris, który pozytywnie nas zaskoczył. Zainteresowani mogli liczyć na więcej pozycji niż oryginalny core range, bo pojawiło się kilka single casków od BenRiacha, GlenDronach butelkowany dla M&P czy wiekowy Glanglassaugh. Krok w dobrą stronę!

Zbliżając się ku końcowi, zawędrowaliśmy do chłopaków z Diageo, którzy słyną z rozpieszczania swoich gości, tym razem nie było inaczej. Widząc tłok przy nowym Singletonie, skupiliśmy się na DSR’ach z 2015 roku, które z daleka się do nas uśmiechały. Blair Athol 23yo, rewelacyjny CS Clynelisha oraz Linkwood 37yo, spokojnie zdobyły wg nas tytuł najlepszych whisky festiwalu, które udało się spróbować. Na deser jeszcze Talisker 25 i 30 latek… tutaj można (a nawet trzeba) było zostawić sporo kuponów.

Z innych ciekawostek – Deanston dojrzewający w beczkach po winie Bordeaux, Springbank Local Barley 9yo to były te whisky, które najlepiej zapamiętaliśmy. Z pozostałych rzeczy, to ciekawostkami okazały się stanowiska z Porto, Sherry czy Maderą oraz Pravda, z gazowaną nalewką.

 

Tym razem skrócimy pozdrowienia, do absolutnego minimum, bo wypisanie wszystkich osób, z którymi udało się zamienić słowo zajmie drugie tyle tekstu co sama recenzja. Pozdrawiamy!

Ps. Nie można jeszcze zapomnieć o słynnym stoisku z Sherry i Brandy – Estevez. Tłok był niesamowity, więc zdjęcie robione z daleka.