Po poprzednich przygodach z indyjskim Amrutem, przyszedł czas na powrót do regionów zimniejszych, adekwatnych do panującej pory roku. Moje drugie, a ogólnie to już trzecie warszawskie spotkanie przy whisky zostało poświęcone trunkom szkockim. Motywem przewodnim był przegląd zeszłorocznego portfolio niezależnego bottlera – Signatory, a właściwie przegląd promila tego portfolio, bo butelek było 5. Z informacji nam udostępnionych, w butelkach miały się znajdować trunki o zróżnicowanym wieku, w większości w pełnej mocy oraz głównie dojrzewające w beczkach po sherry. Wystarczająca informacja by zachęcić grupę ponad 20 śmiałków, którzy w godzinach szczytu przemierzyli prawdopodobnie pół Warszawy, aby zjechać na 18:30 do Karczmy Soplicowo. Na miejscu czekali na nas organizatorzy – Rafał, Marcin i Bartkowie oraz butelki schowane w skarpetach, bo degustacja oczywiście była w ciemno. Jak już wszyscy się zebraliśmy, każdy z nas dostał rozchodniaczka, a Rafał podczas gdy kalibrowaliśmy kubki smakowe przybliżył nam syntetycznie krótką historię firmy Signatory. Nie przedłużając, poniżej przedstawiam wam już wrażenia z degustacji.

Na pierwszy ogień poleciała przysłowiowa rozbiegówka, która miała pomóc skalibrować kubki smakowe i przygotować nas na nadchodzące pozycje. Ku radosnej uciesze, chłopaki polali nam swojego “autorskiego” Miltonduffa, butelkowanego pod ich szyldem The Taste of Whisky. Niestety taka rola pierwszego, że jest bardzo surowo oceniany, nie inaczej było w tym przypadku, sam również dorzuciłem kamyk do niskiej oceny rozbiegówki na podium.

Rozbiegówka: Miltonduff 10yo, 59,7% dla The Taste of Whisky

Nos: Na pierwszy ogień pojawił się mocno szczypiący w nozdrza alkohol, po czym dalej można było wyczuć już karmel, budyń waniliowy, dojrzałe jabłko lekko podgnite jabłko, pieprz, które potem przechodziły w zielony ogórek i aromaty rolnicze: delikatna bryza płynąca ze stodoły oraz woń siana

Smak: słonawo-gorzki, drewno, gorzka czekolada – bardzo ułożony, nie drażniący

Finisz: Miałem wrażenie, że piłem jakiś mocniejszy likier waniliowo-czekoladowy, coś jak sheridans, potem wyczuwalne były smaki kawowe.

Wniosek: Whisky nadająca się na daily dram, może zapach nie powalał, ale smak już był bardzo przyzwoity. Solidne 3/10.

Po rozbiegówce nadszedł czas na nasze gwiazdy wieczoru, a mianowicie edycje Signatory Vintage z 2018 r.

#1 Edradour 10yo, 2008 D 2018 b, 46%

Nos: Zapach przypominający bimber lub grappę, przechodzący potem w drożdżówkę z twarogiem, pieczone jabłko, rodzynki, susz, delikatne, zimowe, potem trochę biała czekolada, świeże drewno z tartaku/ wiórki.

Smak: Bardzo delikatny, schowany i płaski, trzeba było mocno się doszukać aby znaleźć: bimber, trochę cukier – słabo, potem pieprzny alkohol

Finisz: średnio długi, trochę czekoladowy, ogólnie to bez szału

Wnioski: zapach na medal, reszta słabo, strasznie płaska i nijaka w smaku 2/10

#2 Deanston 11yo,  64,6%

Nos: Jak tylko przystawiłem nos do kieliszka, to dostałem przykry strzał przypominający zapach mokrych i styranych skarpet, co implikowało, że będzie to jakaś paskudna whisky z Islay. Jak błędne były moje pierwsze wrażenia, gdyż potem ta woń gdzieś zniknęła i pojawiły się już przyjemniejsze nuty: zielone jabłko, gouda, popiół potem pieprz, czekolada mleczna, jakieś cytrusy, kurz

Smak: Bardzo słona czekolada, troszkę cukierki baryłki, delikatna wódka (taka fajna, zimna, gęsta i polana przez szwagra), skórka grejpfruta, drewno

Finisz: Długi i przyjemny – budyń czekoladowy, delikatnie drewniany, orzechy laskowe

Wnioski: Bardzo ciekawa pozycja, pomimo fatalnego i złudnego pierwszego kontaktu, otwiera się i zaskakuje. Jedna z tych pozycji przy których można się zatrzymać na dłużej, bo co chwila pojawia się jakiś nowy aromat i smak. Podsumowując – Czekoladowy zawrót głowy  5,5/10

#3 Glenlivet, 11yo, 64,3%, butelkowany dla The Whisky Exchange

Nos: Na dzień dobry: klej i spirytus, potem trochę słodyczy: gorzka czekolada, herbatniki, trawa, fusy po kawie, gryzie w nos, trzeba być niezłym sherlokiem by doszukać się aromatów (tu był pierwszy przypadek, kiedy uznałem, że będę twardy i nie doleję wody do swojego kieliszka, przecież jakby producent chciał to by dolał ją za mnie)

Smak: Matko bosko jak to piecze, gorzała pełną gębą. Możliwie odszukałbym aromatu gorzkiej czekolady, ale przy tej mocy trunku to nie dałem rady znaleźć czegoś więcej.  (Tutaj już poległem i dodałem symbolicznie parę kropel, bo inaczej bym nie był w stanie doszukać się czegokolwiek), po dodaniu wody, smak stał się znacząco łagodny i udało się zidentyfikować trochę nut drewnianych, trochę pieprzu, a na końcu dominowała już tylko  gorzka czekolada

Finisz: Średnio długi, gorzki, drewno, cynamon (delikatnie), herbatniki

Wnioski: To była pierwsza whisky, dla której pozbyłem się honoru i dumy i dolałem do niej wody. Bez tego absolutnie nie do wypicia, a po kilku kroplach staje się bardzo przystępna, szlachetna i słodka. Mocna 5! (5/10)

 

#4 Clynelish, 21yo, 52%

Nos: jabłko, drożdże, delikatnie wyczuwalny alkohol, tytoń, klej, trochę nutek chemicznych, zapach wskazywałby na młody wiek, aromat mielonego pieprzu, delikatne nuty ziołowe, cięte drewno

Smak: bardzo delikatny, słodkawy, woda z cukrem, potem przechodzi w klimaty słone- orzeszki słone, słona woda

Finisz: średnio krótki, biała czekolada i orzechy, a na samym końcu susz

Wnioski: taka całkiem, całkiem. Mocna 5 bardzo dobra pozycja na Daily dram, pachnie dość intensywnie, ale w smaku łagodnie i przyjemnie. 5/10

#5 Ballechin, 11yo, 48,1%

Nos: Klej, maggi, smażona cebula, wędzony boczek, wyczuwalny torf, bez dymu, trochę alkohol, orzechy solone

Smak: jak na przysłowiowego “smrodliwca”, to bardzo przyswajalny: sól, trochę gorzka czekolada, goździki

Finisz: dym, dym, dym… przenosi nas na jakieś pogorzelisko, popiół, węgiel i trochę

Wnioski: Dobra wędzonka, jakbym miał wybrać śniadaniową whisky do typowego brytyjskiego posiłku porannego, to na bank byłaby to ta pozycja “śniadaniowy dram” 4/10

Po zakończeniu naszej degustacji, dostaliśmy jeszcze ekstra dwie rundy bonusowe. Pierwsza w zapachu mocno przypominała whisky torfową, a druga już zdradzała, że z whisky już ma wspólnego mniej. Były to destylat, który leżakował w beczce po miodzie pitnym oraz sam miód pitny, o słusznej procentowości, które przyjaciel organizatorów wytworzył i wysłał do nas na testy. Bardzo ciekawe doświadczenie, myślę, że nie jeden miłośnik słodkich trunków dałby się pokroić za taką butelkę.

Podsumowując! Wg wszystkich uczestników podium prezentowało się następująco:

Miejsce 1: Clynelish

Miejsce 2: Deanston (Moja whisky wieczoru <3)

Miejsce 3: Glenlivet

Miejsce 4: Miltonduff (rozchodniaczek/ rozbiegówka)

Miejsce 5: Edradour

Ponownie bardzo dziękuję chłopakom za inicjatywę i serdecznie gratuluję stabilnego wzrostu samych zainteresowanych tymi spotkaniami! Do zobaczenia w marcu!