7.5
/ 10

Torfiaki mają zwykle do siebie to, że jak są młode to urzekają pikantnością, mocnym torfem, dymem i hardcore-owym charakterem. W średnim wieku smak torfowy zaczyna “jałowieć” i uciekać (chyba nawet kiedyś widziałem taki wykres) a jeszcze nie leżą w beczce tak długo aby wydobyć z niej dostatecznie dużo fajnych smaków. Staruszki to wiadomo… tutaj zazwyczaj jak destylarnia dała im leżakować to wiedziała co robi i nie ma pudła.

Ja wziąłem na tapetę właśnie takiego Laphroaig-a w “średnim wieku”, 18-letniego. Oczywiście 18 lat to moim zdaniem średni wiek jak dla whisky bo w innych układach może być wręcz w sam raz 😉

Generalnie mega klasyka, bez wydziwiania czyli torfowy destylat wlany do beczki po bourbonie i po 18 latach zabutelkowany z mocą 48%. Destylarnia w sumie najbardziej słynie ze swoich młodych whisky a także NAS-ów więc w myśl mojego wstępu można by się spodziewać, że fajerwerków nie będzie… nic bardziej mylnego!

W nosie wanilia, cały czas wyraźny torf, sporo dojrzałego drewna, anyż (super!), zioła a nawet lekka mięta.
W smaku już torf odchodzi daleko na tył ustępując miejsca pikantności i rozgrzewającym przyprawom, maślanym ciasteczkom, jest też bardzo fajna, gładka tekstura.
Finish średnio intensywny ale dość długi i przyjemny, głównie drewno, popiół i dymek.

Generalnie mega wypas! Szczerze mówiąc dopiero później zajrzałem sobie na whiskybase i oceny które zobaczyłem tylko potwierdziły moje odczucie. Dobrze, że nie sprawdziłem tego wcześniej i mogłem samu odkryć fenomen tej niepozornej butli.