Bomber i Fishu walczą na Whisky Live Warsaw, a ja, by też nie robić sobie wakacji od whisky, dokończę posta, którego zaczęliśmy pisać 2 miesiące temu.

Elements of Islay to jedna z serii wypuszczanych przez Elixir Distillers – spółki z siedzibą w Londynie, która dla uczczenia regionu Islay, wypuściła single caski z każdej, mieszczących się w owym regionie, znanej destylarni (za równo z tych otwartych jak i z tych zamkniętych). Na tle reszty niezależnych bottlerów, Elements of Islay wyróżnia się butelką o pojemności 0,5l i designem flaszki jak z laboratorium szalonego chemika. Nazwy poszczególnych trunków wyglądają na pierwiastki chemiczne, których jeszcze nie ma na tablicy Mendelejewa, ale analogie łatwo rozkminić. Bruichladdich7 dojrzewał w beczkach po sherry przez min. 7 lat i został zabutelkowany w mocy 60,4%. Niestety producent nie podaje jaki to rodzaj beczki… a może stety… wiecie, przygoda i podróż w nieznane itp.

W zapachu landrynki, mokre drewno, anyż, szuszony kandyzowany banan i wędzona śliwka. Trochę siarki i kurzu. Bardzo przyjemnie. Lekki powiew torfu, przy pierwszym kontakcie z ustami, został zdominowany przez wędzone owocowe nuty. Whisky jest mocno alkoholowa, aczkolwiek moc jest przykryta ciekawym gorzkim owocowym smakiem, wędzonymi owocami. Fajnie zbalansowana, jeżeli chodzi o słodycz i wytrawność.

Finish długi, gorzki, trochę jak przeciągnięta herbata. Delikatnie dymny. Nuty smakowe występujące w smaku i nosie, trwają i trwają… Fajnie, bez niespodzianki – nos, smak i finish grają na tych samych skrzypcach.

 

6.0
/ 10

Ogólne wrażenia.

Bardzo ciekawa edycja, doskonała równowaga pomiędzy cierpkością drewna, a słodyczą. Jak Jing i Jang - doskonale się uzupełniają. Zdecydowanie godna polecania.