Wszelkie wychodzenie z domu przy takiej pogodzie mija się z celem, więc powód by wychodzić gdzie indziej niż do pracy musi być na prawdę bardzo ważny. Jedną z takich okazji było bez wątpienia jedno z warszawskich spotkań przy whisky, organizowanych przez Bartka, Marcina i Ekipę TTOW. Bardzo zacna inicjatywa, by w Warszawie zrobić małą namiastkę (póki co) łódzkiego kluby Boat City Whisky Club. Spotkanie miało na celu podniesienie temperatury, która panowała na zewnątrz, gdyż odbywało się nad Wisłą, która jednoznacznie kojarzy się z latem (lub z powodziami, ale bardziej z latem) oraz z obecnością marki indyjskiej marki Amrut. Indyjska whisky, taka, która smakiem przypomina szkocką – produkowana jest tylko i wyłącznie na rynki inne niż lokalny. Tam spożywa się trunek o tej samej nazwie, ale o składzie takim, który pewnie znany jest tylko światowej klasy chemikom…. ale do rzeczy.
Spotkanie było poświęcone tylko tej konkretnej destylarni, co na spotkaniach klubowych jest rzadkością. Dodatkowo na sali obecny był ambasador – Pramod Kashyap, który prowadził aktualnie małą kampanię marketingową po Polsce. Motywem przewodnim był blind tasting – nie wiedzieliśmy co znajduje się w danym kieliszku, butelki skrupulatnie schowane w czerwonych sakwach ukrywały niezidentyfikowane skarby. Na samym początku dowiedzieliśmy się, że za kurtyną kryje się kilka pozycji, które nigdy nie trafiły do Europy, Wow! A więc… czas start:
#1 AMRUT fusion – 50%
Nos: winko, maliny, czekolada mleczna, truskawki ze śmietaną, guma balonowa, pistacje, mango
Smak: delikatnie ostrawa, pieprz, czekolada na granicy gorzkości, skórka z cytryny, drewno, orzech laskowy
Finish: alkoholowy cukierek baryłka, likier baileys, marcepan
Ocena: fajna deserowa, mocno wyczuwalny alkohol, ale przyjemnie się pije
4/10 – dobrze mieć taką pozycję w barku, gdy najdzie ochota na coś słodkiego

#2 AMRUT “Special Limited Edition” dojrzewający w beczkach po maderze (nie zanotowałem mocy – mea culpa)
Nos: klej, wanilia, rum, czekolada śmietankowa, sanostol, przechodzi w brzoskwinie, ale sanostol dominuje
Smak: drewno, bardzo gorzkie, mocno wysusza, trochę podchodzące pod bimber (słabo)
Finish: bimber, orzechy, anyż
Ocena: zapach sugerował, że będzie słodko, ciasto w płynie, a wykręciło mi usta jakbym dostał wyciąg ze skórek grejpfruta i kawałków drewna
1,5/10 (tu od razu muszę się przyznać do małego faux pass – nie podgrzałem sobie kieliszka, w kolejnych próbkach już to robiłem, co znacząco poprawiło percepcję trunku)
#3 AMRUT Amaze, butelkowany dla pierwszego klubu whisky w Indiach, 50%
Nos: rodzynki, susz, trochę siarka, rutinoscorbin, karmel, trochę wytrawne wino czerwone. Po podgrzaniu kieliszka, więcej śliwek, mocny karmel i delikatne cytrusy, tytoń
Smak: czekolada mleczna, susz, orzechy nerkowca, przyjemna i delikatna gorzkość, delikatnie szczypie w gardło
Finish: orzechy, morele, gorzka czekolada, lupki z fistaszków, drewno
Ocena: zapach nabiera rozmachu jak się podgrzeje kieliszek, delikatna i owocowa, na zimowe wieczory
4/10
#4 AMRUT CON-FUSION butelkowany dla Fever Club, 46%
Nos: zielone jabłko, pieprz, trochę dymu, morze wanilia, trochę goździk, masło, szarlotka, osładza się w momencie podgrzania
Smak: delikatne, lekkie, trochę słodkie, jak nalewka wiśniowa z dodatkiem wody, pieprz, Tabasco, drewno
Finish: żółtko z jajka, czuć trochę dymku, orzechy
Ocena: dużo się dzieje w zapachu, gdzie w smaku to gdzieś ginie, ale nadal broni się, bardzo delikatnie torfowa, alkohol niewyczuwalny, przyjemna
4,5/10
#5 amrut single cask bottled for Hot malt thailand, 56,5% 600 butelek
Nos: klej, kurkuma, sól, morze, curry, bardzo wytrawne, wręcz mięsne, prażone orzechy, maggi, po czasie wchodzą rodzynki (przypuszczam, że gdyby było trochę więcej czasu na wyszukiwanie zapachów, można by było zapełnić stronę A4)
Smak: Od razu wiadomo, że to CS, trochę sos sojowy, z suszem, pojawia się słodkość, pieprz, trochę Porto, pieczone jabłka w miodzie
Finish: orzechy włoskie, gorzkość, skórka z grejpfruta, trochę brandy, koperek
Ocena: jeden z najciekawszych zapachów jakie miałem doświadczyć, aczkolwiek na samym początku trochę odrzucających. Smak to jedno wielkie pomieszanie z poplątaniem, bardzo dużo się dzieje, można doszukiwać się nowych wrażeń za każdym podejściem
6/10
#6 Cs peated amrut 62,8%, ex burbon
Nos: wanilia, bimbrowaty, lekki, zgaduje, że młody, “delikates”, masło, sól, boczek wędzony, bardzo minimalnie wyczuwalny torf
Smak: słone, torfowe, ostre w smaku, przechodzi w orzechowo slodkawe smaki, wanilia, brązowy cukier.
Finish: długi – długo wędzony boczek, dymny, gorzka czekolada,
Ocena: Whisky, która w zapachu schowała całą swoją surowość i niepowtarzalność. To tak jakby przygotować się na uderzenie kwiatkiem, ale w ostatniej chwili, ktoś zamienił kwiatek na gigantyczną kłodę drewna. Pomimo, że nie przepadam za dymno-torfowymi whisky ta robi wrażenie.
5,5/10
Tak też prezentowały się moje odczucia, na sam koniec zostały podsumowane wszystkie oceny uczestników i finalnie wynik klarował się następująco: 5,6,4,3,2,1, a odczytywanie wyników umilały nam wyrafinowane przystawki.
Wychodząc na ten mróz liczyłem, że będzie to kolejna okazja by spotkać się ze znajomymi z festiwali whisky, a okazało się ostatecznie, że trafiłem na bardzo przyzwoitą degustację. Nie mogę się doczekać kolejnego spotkania!