Większość osób już opublikowała swoje przeżycia po festiwalu whisky w Krakowie, więc teraz przyszła kolej na nas… w końcu. Może sam festiwal nie zaczął się dla nas zbyt ciekawie (mieszkańcy pomorza na południu Polski cierpią poranne katusze po prostu bardziej), ale za to pogoda dopisała.

Nieczęsto bywamy w Krakowie, ale ten wyjazd będziemy pewnie bardzo długo wspominać. Po mizernym śniadaniu, udaliśmy się na miejsce festiwalu. Hala dawnej zajezdni, ulokowanej w centrum Krakowskiego Kazimierza zrobiła pozytywne wrażenie, a leżaczki wystawione przed jej wejściem uratowały nas od zbędnych ruchów i pozwoliły w skupieniu się zregenerować. Jeśli chodzi o wnętrze hali, to w porównaniu do znanych festiwali było skromnie, 3 alejki ze stoiskami, na których spotkać można było M&P, Pinota i innych, mniej znanych wystawców. Nie będziemy tutaj Ferdynandem Magelanem, mówiąc, że najlepszym stoiskiem było to należące do Whisky Team’u. Tutaj wielkie brawa za srogi line-up, który chłopaki przygotowali, bo większości z ich butelek należałoby szukać z lupą albo teleskopem.

Dla nas, główną atrakcją tego festiwalu było przygotowanie pierwszej degustacji na temat pojedynku Burbonów. Jest nam niezmiernie miło, że mieliśmy komplet na sali, więc tym bardziej raduje to serce, że znalazły się osoby które chciały nas posłuchać. Napełnienie 162 kieliszków co prawda było wyzwaniem, ale obyło się bez strat w szkle. My z przeprowadzonej bitwy jesteśmy zadowoleni, udało się obalić mit, że nie zawsze wszystko co jest starsze jest o wiele lepsze (co prawda w większości wypadków, potwierdziło się) i zaskoczyć naszych gości dramem niespodzianką – bułgarskim blendem Black Ram, który na dzień festiwalu był 20 najgorszą whisky na świecie (wg whisky base). Też mamy nauczkę, że na przyszłość powinno się więcej pić, niż gadać bo szybko w gardle zasycha 🙂

Drugim elementem, na który wyczekiwaliśmy z niecierpliwością była masterclass prowadzona przez Boat City Whisky Club. Panowie opowiedzieli nam o swoim klubie, o ich częstych wyjazdach do Szkocji, jednocześnie zapraszając do wspólnych podróży w tym kierunku. Perłą spotkania jednak była opcja spróbowania pozycji, które specjalnie na to spotkanie przywieźli, mieliśmy serię torfowych pereł od niezależnych bottlerów, min. Jura od Samaroli czy Bruichladdich od Blackladder. Whisky można było zdegustować wręcz kilkukrotnie, bo porcje jakie chłopaki lały o mały włos nie wylewały się z kieliszka degustacyjnego. Tu należą się wielkie brawa, a jeśli będzie okazja jeszcze brać udział w ich masterclass, to nie ma co się zastanawiać!

Reszta wieczoru umknęła nam niesamowicie szybko, że w pewnym momencie zapomnieliśmy, że od ładnych paru godzin mamy puste kieliszki. W tym wypadku to nie było złe, bo chcieliśmy z każdym zamienić parę słów i tak nam czas zleciał, że trzeba było się już ewakuować.

Ostatnią częścią wieczoru było afterparty w klubie Prestige, gdzie już nasza reprezentacja zmalała o 66%… 🙂

Podsumowując!

Bardzo dziękujemy Grzegorzowi za możliwość wystawienia się z naszymi gratami oraz uczestnikom naszej degustacji, super było powymieniać się spostrzeżeniami na temat prezentowanych trunków.

Dziękujemy Januszowi, ambasadorowi Jim Beama za pomoc w ogarnięciu paru butelek na naszą degustację.

Kolejne “dziękuje” dla chłopaków z Whisky Team oraz BowTie za towarzystwo oraz możliwość spróbowania waszych perełek 🙂

Gratulacje dla Boat City Whisky Club za wspaniałą prelekcję i inspiracje do podróży po Szkocji!