Ta butelka swoją premierą wywoła całkiem niemałe zamieszanie. Została zaprezentowana jako pierwszy bottling z tej destylarni na Polskę, bagatelizując wcześniejszą edycje, którą zaserwowali nam panowie z TTOW. Jednak tej zawierusze został poświęcony osoby artykuł, więc tu mogę się skupić na zawartości, odrzucając cały szum, który towarzyszył przy premierze.

Na wstępnie rozpocznę, że jest to moja recenzja (Bomber), bo mieliśmy co do niej odmienne zdania, ale korzystając z prawa pierwszeństwa, to ja pozwolę się podzielić moimi odczuciami. Do serii Micro Provenance podchodzę z dosyć umiarkowanym entuzjazmem, ale nadal pozytywnie. Wcześniej miałem okazję próbować butelkowania dla Celtic Pub w Irlandii i ta butla przeniosła mnie dosłownie do zupy grzybowej, która była przygotowywana na ognisku. Stąd też nigdy nie wiadomo czego można się spodziewać po laddim MP, ale zawsze jest to jakieś pozytywne zaskoczenie.

Rozpocznijmy od technikaliów, bohaterka tej recenzji to 10 latka dojrzewająca w beczkach po francuskim winie Merlot, zabutelkowana z solidną mocą 63,9%. Na świat przyszły 282 butelki, które rozeszły się w kilka godzin od ogłoszenia sprzedaży.

Nos – prawdziwy wyciskacz łez, przy pierwszym podejściu poleciała mi łza w oku, co podkreśla tylko mocną nutę alkoholu, alkoholu przeplatającego się ze słodkościami. Po wzniesieniu gardy i uodpornieniu się na moc trunku, w pierwszej kolejności wyczułem nuty karmelowo-herbatnikowe oraz trawiasto ziemiste, dalej pojawiają się owoce – papka z jabłka i gruszek, a na końcu przypominajka, że trunek leży blisko wody – skóra z łososia z masłem.

Smak – tu ta szatańska moc zanika, nie znając jej parametrów rzekłbym, że z trudnością przekracza 50%, ale jak już znam, to wiem, że została porządnie zatuszowana. Miła eksplozja słodyczy, połączona z delikatnie wyczuwalnymi taninami z wina. Taniny na pograniczu z posmakiem orzecha włoskiego i mokrego drewna, a przy kolejnym podejściu pojawia się gorzka herbata.

Finisz – pikanty, wzmacniane wino bez zbędnej słodyczy oraz delikatnie orzechowy

Nos trochę odrzucający, sugerujący, że mamy do czynienia z tasakiem, ale im dalej w las tym ten tasak zmienia się w niegroźny drewniany kijek. Finisz winny ukryty za kurtyną mocy, taniny jeszcze jako tako się przebijają, ale słodycz i pikantność alkoholu dominują w tej butelce. Jakbym miał to podsumować, to wychodzi, że to mocna pozycja na półkę pod tytułem “Daily Dram”.

4/10